Żyć bardziej, chcieć mniej – o tym, co dobrego dla Twojego portfela robi minimalizm

      
    
Niezależnie o finansach / 2018-05-09 / autorzy: Sylwia Wojciechowska

Zastanawiałeś się kiedyś, ile rzeczy posiadasz? Takich materialnych – ubrań, butów, kosmetyków, książek, sprzętów elektronicznych, akcesoriów sportowych, biżuterii, zastawy… wszystkiego?

Trochę tego jest, prawda?

Ciuchów w szafie mnóstwo, tylko trudno wybrać coś, co do siebie pasuje? Frytkownica, gofrownicai toster już na dobre zadomowiły się w czeluściach kuchennych szafek i nie pamiętają, gdy po raz ostatni były użyte? Ale gdy je kupowałeś, na pewno wydawały Ci się niezbędne w Twoim domu.

To teraz wyobraź sobie, że właśnie dostałeś pracę marzeń i z dnia na dzień musisz spakować cały swój dobytek, a przynajmniej to, co będzie Ci potrzebne do życia w nowym miejscu. Wizja przeprowadzki  nieco Cię przeraża? A może wcale nie?  Może bez trudu wybrałbyś najpotrzebniejsze rzeczy, takie które lubisz i których używasz regularnie, a z całą resztą rozstałbyś się bez bólu?

 

Nie jestem ascetą. Zasługuję na ładne rzeczy.

Lubimy otaczać się ładnymi rzeczami. Zakupy często poprawiają nam humor, są nagrodą za ciężką pracę, wysiłek, wyrzeczenia. Gdy kupujemy własne mieszkanie, chcemy mieć dobrej jakości sprzęty – więc kupujemy elektronikę, akcesoria kuchenn e, a później  także świeczki i inne bibeloty, które mają nadać naszemu wnętrzu klimat. Z czasem gromadzimy coraz więcej. Przestrzeń, która wydawała się dla nas wystarczająca, zaczyna się kurczyć, a czas sprzątania naszego mieszkania, znacznie się wydłuża. W pewnym momencie w ogóle tracisz zapał do sprzątania – bo z szaf wylewają się ciuchy,w łazience zalega sterta napoczętych kosmetyków, a te śliczne figurki i świeczniki, które miały zdobić salon, głównie zbierają kurz. Do tego wszystkiego miałeś oszczędzać na wymarzone wakacje, a na koncie póki co brak funduszy na urlop.

Brzmi choć trochę znajomo?

Ja w pewnym momencie doszłam do takiego etapu, że ilość posiadanych rzeczy wprowadzała w mojej codzienności chaos i niechęć do działania. I wtedy zaczęłam się interesować MINIMALIZMEM.

Minimalizm? Coś o tym słyszałem – powiesz. – To nie dla  mnie. Nie lubię nosić białych koszul i szarych t-shirtów, a skandynawskie wnętrza do mnie nie przemawiają.

Nic nie szkodzi. Ja też wolę kolorowe, energetyczne ubrania i już mi się przejadły białe ściany w towarzystwie szarych kanap w każdym odwiedzanym mieszkaniu. Minimalizm ideologiczny (czyli taki, o którym chcę Ci dziś opowiedzieć) nie musi wiązać się z minimalizmem estetycznym, choć oczywiście zdarza się, że te aspekty się łączą.

Może słyszałeś o  tym, że gdzieś, ktoś ograniczył wszystkie posiadane rzeczy do określonej liczby
– np. 100 i teraz nosi je ze sobą wszędzie w niewielkiej walizce. Możliwe, że zetknąłeś się z pojęciem capsule wardrobe (szafy kapsułkowej), gdzie na dany sezon wybierasz określoną ilość ubrań, butów, dodatków i nie nosisz nic innego.

To nie moje klimaty - powiesz. -  Nie lubię takich skrajności.

 

Nie musisz. To wszystko wiąże się z minimalizmem, ale nie jest jego istotą  i głównym założeniem.

Minimalizm to nie tylko rzeczy. To sposób myślenia, dokonywania wyborów, to określony styl życia.

Minimalizm dla każdego może oznaczać coś innego. Dla mnie to na przykład mniej bezmyślnych programów, które mogłabym oglądać w telewizji, a więcej wyselekcjonowanych, interesujących mnie treści. To mniej wątpliwej jakości ubrań w szafie, ale za to prostszy wybór i lepszy wygląd. To mniej wycieczek do galerii handlowych, a więcej czasu z rodziną w lesie, parku, nad wodą. Minimalizm to dla mnie sztuka dokonywania mądrych, dobrych dla mnie wyborów.

 

Posiadanie mniejszej ilości rzeczy ułatwia codzienne życie

A co jest wówczas prostsze?

  • Sprzątanie – masz mniej rzeczy, więc łatwiej Ci dla każdej z nich znaleźć właściwe miejsce
     i pilnować porządku. Nie masz trzydziestu koszulek do noszenia po domu, które wypadają
    z szafy. W łazience nie zalega Ci pięć butelek szamponów i  cztery rodzaje balsamu do ciała, więc łatwiej Ci wszystko ogarnąć.
  • Szykowanie się do wyjścia z domu. Mniej ubrań, butów, kosmetyków, dodatków to łatwiejszy wybór i szybsze szykowanie się do pracy, na spotkanie ze znajomymi czy na randkę.
  • Podejmowanie decyzji. Skupiasz się na swoich prawdziwych pragnieniach i celach, a nie na zaspokajaniu chwilowych.
  • Podróżowanie – gdy posiadasz mniej, łatwiej jest Ci wyselekcjonować rzeczy potrzebne na weekendowy, tygodniowy czy nawet miesięczny wyjazd. Dobrze już wiesz, co lubisz, co się sprawdza, bez czego nie możesz się obejść.
  • Dbanie o środowisko – gdy mniej kupujesz, to produkujesz mniej odpadów. To proste.
  • Oszczędzanie. Tu minimalizm robi bardzo dużo dobrego. Mniej rzeczy w Twoim mieszkaniu, w Twoich szafach, to więcej pieniędzy w Twoim portfelu na rzeczy, na których Ci zależy. Może w Twoim przypadku są to dalekie podróże, wizja budowy własnego domu, a może po prostu chęć posiadania znacznego zabezpieczenia finansowego, które da Ci spokój ducha?

Dla mnie minimalizm oznacza również rozsądne, racjonalne gospodarowanie pieniędzmi. Dzięki niemu moje zakupowe decyzje są bardziej przemyślane, a ja mam poczucie, że nie trwonię pieniędzy. Zamiast tego mam możliwość zadbania o swoje oszczędności, o stworzenie finansowej poduszki bezpieczeństwa, która jest dla mnie o wiele ważniejsza i daje mi więcej radości niż kolejna sukienka czy nowszy model telefonu.


Sylwia Wojciechowska, autorka bloga malimoi.pl