Inflacja stylu życia – gdy luksus powszednieje, a apetyt wciąż rośnie

      
    
Niezależnie o finansach / 2018-04-04 / autorzy: Sylwia Wojciechowska

Pamiętasz czasy, gdy byłeś jeszcze studentem lub gdy rozpocząłeś pierwszą pracę? Zapewne nie przynosiła Ci ona kokosów, ale mimo wszystko udawało Ci się tak zaplanować wydatki, żeby wystarczyło na wakacyjny wyjazd ze znajomymi, na letni festiwal muzyczny i weekendowe wyjście do pubu. Musiałeś się trochę nagimnastykować, żeby było Cię stać na te przyjemności, ale w końcu wymagań też nie miałeś wysokich. Możliwe, że  mieszkałeś w wynajmowanym mieszkaniu, zakupy spożywcze robiłeś w dyskoncie, a umowę na abonament telefoniczny przestudiowałeś pięć razy, aby upewnić się, czy na pewno nie ma w niej żadnych kruczków i nie zapłacisz więcej, niż zaplanowałeś.

Minęło kilka, może kilkanaście lat. Twoja kariera się rozwinęła. Zajmujesz konkretne stanowisko i zarabiasz konkretne pieniądze. Możliwe, że założyłeś rodzinę i zamieszkałeś na swoim. Kupiłeś lepsze sprzęty do mieszkania, rodzinny samochód, wziąłeś droższy abonament telefoniczny, żeby dostać najnowszy model komórki. Ciuchy z najtańszej sieciówki już nie pasują do zajmowanej przez Ciebie pozycji, a dzieci posłałeś do prywatnych przedszkoli, bo przecież nie będziesz oszczędzał na solidnej opiece. Oho … nie ma się co oszukiwać, dopadła Cię inflacja stylu życia.

A co to takiego? – zapytasz

To sytuacja, w której wraz ze wzrostem Twoich zarobków, lawinowo rosną również Twoje wydatki. Dostajesz wyczekiwaną podwyżkę. Niby zarabiasz sporo więcej, ale wcale tej nadwyżki nie odczuwasz. Czemu? Bo pożera ją droższy styl życia.

 

„Ciężko pracuję i chcę poprawić standard życia swój i swojej rodziny. Czy to coś złego”?

Generalnie nie. To naturalne dążenie każdego człowieka, by poprawić swoją sytuację materialną i zapewnić godziwy byt rodzinie. Jeśli zdecydowałeś się na dzieci, to również miałeś świadomość, że pojawią się nowe wydatki … dużo wydatków. Jesteś już na innym etapie życia i to jest całkiem normalne. Od czasów studenckich przybyło Ci tez trochę lat i więcej świadomości dotyczącej na przykład zdrowego stylu życia. Nie chcesz już się żywić parówkami i pięcioma odmianami spaghetti.. Chcesz zdrowo żyć i korzystać z udogodnień, na które kiedyś nie było Cię stać.

To całkiem zrozumiałe.

Problem pojawia się wówczas, gdy przestajesz kontrolować swoje wydatki i bezrefleksyjnie decydujesz się na coraz to nowe obciążenia finansowe. Skoro dostałeś podwyżkę, to może warto wymienić samochód na lepszy, kupić karnet na siłownię, a na wakacje zarezerwować luksusowy hotel z basenem. W  końcu odpoczynek też Ci się należy. Potrzeby rosną, budżet się kurczy. Ba, on topnieje w oczach, a Ty nawet tego nie kontrolujesz. W pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że zarabiasz coraz więcej, a oszczędności masz coraz mniej. Coś tu nie gra.

Cienka granica

Pomiędzy naturalną potrzebą poprawy swojego standardu życia a wkręceniem się w spiralę niekontrolowanych wydatków jest cienka granica. Łatwo przychodzi nam tłumaczenie sobie, dlaczego zasługujemy na wyższy standard:

„Coś mi się od życia należy”, „Tyle lat na to pracowałem, to teraz korzystam”

Kiedyś podróżując wybierałeś tani hostel, bo kawałek podłogi i łóżko całkowicie Cię zadowalały. Dziś na wakacje jedziesz z rodziną, więc siłą rzeczy potrzebujesz już lokum, które spełni wyższe standardy. Wystarczający byłby pewnie miły pensjonat, niedrogi hotel lub mieszkanie, gdzie będziesz mieć do dyspozycji prywatną łazienkę. Możesz więc pozostać przy wystarczającym minimum albo … szukać dodatkowego luksusu.

„To mam korzystać z życia czy nie?”

Oczywiście, ze tak. W tej dziedzinie, jak z resztą w każdej potrzebne jest znalezienie złotego środka.
I to jest właśnie najtrudniejsze.

 

Zrozumieć siebie

Inflacja stylu życia to złożone zjawisko z pogranicza psychologii, socjologii i ekonomii. Za Twoimi wyborami  i pędem do podwyższania swojego standardu życia stoją różne czynniki:

  • Porównywanie się z innymi. Zjawisko szczególnie powszechne w erze social mediów, gdzie codziennie obserwujesz na Facebooku czy Instagramie swoich bliższych i dalszych znajomych. Ten wyjechał na egzotyczne wakacje, tamten właśnie wybudował dom, a jeszcze inny znów wymienił samochód na lepszy. Dlaczego miałbyś być od nich gorszy?
  • Odczuwana  presja społeczna związana z zajmowanym stanowiskiem/profesją. Wykonujesz prestiżowy zawód, zajmiesz kierownicze stanowisko, a może prowadzisz własny biznes? Masz wrażenie, że całe otoczenie oczekuje, że Twój styl życia będzie odzwierciedlał Twoją pozycję. Przecież dyrektor dużej spółki nie będzie dojeżdżał do pracy byle jakim samochodem. Na obiad nie pójdziesz do pobliskiego baru mlecznego, bo Twój garnitur nie będzie się komponował z ceratą na stoliku. W pewnym momencie łapiesz się na tym, że Twoje finansowe wybory są podyktowanie nie Twoimi potrzebami i pragnieniami, a tym, czego oczekuje od Ciebie otoczenie.
  • Uzależnienie samooceny i dobrego samopoczucia od stanu posiadania. To poważny problem. Odczuwasz niezadowolenie z siebie i swojej sytuacji, gdy nie możesz osiągnąć wyznaczonego przez siebie poziomu życia. Masz cały czas za słaby model telefonu i za małe mieszkanie. Gonisz za czymś, co nie ma końca … bo zrealizowana zachcianka po kilku chwilach staje się czymś oczywistym  i przestaje cieszyć. Wyznaczasz więc sobie nowy cel i kolejny. I tak w kółko.
  • Braki emocjonalne, które rekompensujesz sobie popadając w spiralę konsumpcjonizmu. Problemy osobiste, konflikty w pracy, kompleksy – to wszystko próbujesz leczyć  zakupami.
  • Niedojrzałość finansowa. Przyczyna finansowych tarapatów większości ludzi. Brak odpowiedniej edukacji finansowej w młodości, zachłyśnięcie się samodzielnością i lepszymi zarobkami  prowadzi do nieprzemyślanych i nieracjonalnych decyz

 

„Ok., już wiem, że ta cała inflacja stylu życia dotyczy także mnie. Mogę sobie jakoś z tym poradzić?”

Jasne. Pierwszy i najważniejszy krok, to uświadomienie sobie, że problem istnieje. Później warto się trzymać kilku zasad:

  • Priorytetem są oszczędności. Dostałeś podwyżkę lub zmieniłeś prace na lepszą? Super. To zanim zaczniesz planować, czego to sobie za to nie kupisz, wyznacz sztywny procent, który przeznaczysz na oszczędności. Nie powinno to być mniej niż 50% Twojej podwyżki. Dopiero gdy wiesz, jaką kwotą będziesz mógł swobodnie dysponować, zastanów się, w co naprawdę warto „zainwestować” te pieniądze. Ja zawsze kieruję się zasadą, że lepsze są przeżycia niż rzeczy materialne, dlatego chętniej wydałabym dodatkowe pieniądze na podróżowanie, kulturę czy własny rozwój niż na nowy model telefonu czy drogi sprzęt elektroniczny.
  • Umowa za umowę. Masz dość słuchania, ze twoi znajomi oglądają kolejny super serial na Netflixie i właśnie postanowiłeś wykupić sobie abonament. W porządku, ale w takim razie zastanów się, czy nie możesz zrezygnować z innego stałego obciążenia twojego budżetu. Może nie musisz mieć rozbudowanego pakietu telewizji cyfrowej z 300 kanałami, których i tak nie oglądasz?
  • Wydawaj „wolniej”. Czy zwróciłeś uwagę, że żeby zarobić określoną kwotę pieniędzy musimy włożyć w to sporo wysiłku i czasu, ale za to przy wydatkach te pieniądze znikają bardzo szybko? Zanim ostatecznie wykonasz przelew czy przyłożysz kartę płatniczą do terminala, zastanów się, czy Twój wybór i twój zakup są na pewno przemyślane. I - przede wszystkim - czy są warte swojej ceny, a co za tym idzie konkretnej ilości czasu, jaką poświęciłeś na zdobycie takiej kwoty.
  • Budżet, budżet i jeszcze raz budżet. Dzięki niemu będziesz miał świadomość swoich wydatków.  Uwierz mi, gdy zobaczysz na kartce przed sobą lub na monitorze komputera bijące po oczach cyferki – miesięczny koszt życia Twojej rodziny, to dwa razy się zastanowisz zanim zdecydujesz się na kolejne obciążenie finansowe lub droższy zakup.

Sylwia Wojciechowska, autorka bloga malimoi.pl